Dzisiaj mam ważne spotkanie, a to oznacza stress level up. Trzymajcie za mnie kciuki!
Dawno temu recenzowałam Caprisse o smaku czekoladowym (TU), pewnie już zdążyliście o nim zapomnieć, ale ja wspaniałomyślna przypomnę Wam, że została również wersja z nadzieniem mlecznym. Po otwarciu opakowania poczułam biszkoptowy zapach z dozą alkoholu (coś, jak cukierki z alkoholem).
Nadgryzłam biszkopt, który okazał się mięciutki, delikatnie wypieczony, ale nie chrupiący. W smaku bardzo słodki, minimalnie tłusty.
Następnie dostałam się do warstwy z tłustym, słodkim, alkoholowym, mazistym kremem, który przypominał mi budyń.
Gofr Caprisse z nadzieniem mleczny okazał się lepszy od poprzednika, pod wieloma względami, aczkolwiek myślę że najważniejszym z nich jest - nienachalna słodycz. Ów konkurent smakował znacząco lepiej, i jeśli miałabym się na niego podobnie skusić, to wybrałabym właśnie ten wariant.
Ocena: 4/6
Czy kupię ponownie?: raczej nie